(Wy)czucie
Uff, dawno mnie nie było! Tęskniliście? Nie no, wiem, że prawie nikt tu nie zagląda. Tak bywa. Długo mnie nie było, bo studia wciągają, ale jako że już po sesji, to można coś napisać z postanowieniem, że od teraz będzie regularnie. W miarę. Dziś przychodzę do Was z „ 1917 " i pewnym przemyśleniem, które na jego podstawie skrystalizowało się w mojej głowie. Bo tak właściwie... jak powinno się odbierać sztukę? Ale zacznijmy od początku. Na rzeczonym filmie byłem w czwartek. Zrobił on na mnie ogromne wrażenie. Muszę jednak przyznać, że jest to wrażenie dość dziwne. Może nie zaskakujące, ale inne, niż to, do którego przywykłem. Zazwyczaj oceniam sztukę przede wszystkim przez pryzmat przekazu, który z niego wypływa czy też dyskusji, jaką wzbudza , czy potencjalnie może wzbudzić. Tutaj jednak jest inaczej. W „ 1917 " najbardziej urzeka estetyka i immersja. Trzeba Wam wiedzieć, że jest to film specyficzny. Nie chodzi w nim o fabułę, bo ta jest raczej szczątkowa, co